To jeszcze ode mnie.
Ibuprofen w dowolnej postaci (ibuprom, nurofen) - odradzam. To znaczy - ja sama boję się brać go okrutnie, lekarze mówią (Ci od nzj), że lepiej nie ryzykować, dużo się naczytałam, jeszcze więcej nasłuchałam się o skutkach ubocznych, które biorących dotykały. Po co narażać się jeszcze bardziej...? Takie samo podejście mam do aspiryny, ryzyko jest podobne.
Paracetamol (apap)? Śmiech na sali. Nie pomaga wcale. Pomagał, owszem, kiedyś, jak miałam może sześć lat. Ale już jak zaczęłam szkołę to okazał się być za słabym. To jest substancja na gorączkę, ale nie na ból głowy.
Pyralgina. Tę polecam. Bardzo silny lek (i dość szkodliwy, z minusów), ale zazwyczaj pomaga (niestety trzeba brać codziennie, jeśli jest trzydniówka, bo pomaga tylko jednodniowo). Inny problem, że nie wolno zwlekać (a logiczne, że się zwleka, bo a nóż nie będzie tak źle, żeby brać pyralginę?) Jak zaczynają się mdłości, to utrzymanie pyralginy w żołądku jest w zasadzie niemożliwe. Doskonale prowokuje wymioty. Natomiast jeśli się ją utrzymać uda, to po pół godzinie jest już lepiej i bywa w stanie wyciszyć ból do końca dnia.
Solpadeine. Dzięki temu, że jest to paracetamol z dodatkami kofeiny i kodeiny oraz że jest w postaci rozpuszczalnej, to działa bardzo szybko, chociaż nie jest bardzo skuteczna. Jest w stanie nieco zmniejszyć ból w ciągu około dziesięciu minut na tyle, by było się w stanie wziąć pyralginę i jej nie zwymiotować. Inna rzecz, że w smaku roztwór tak wstrętny, że przy mdłościach też może się cofnąć. Ale lepsza od fortransu, no i jest jej niewiele

Na szczęście zawartość leku jest dość nieszkodliwa, można brać ją bez obaw na konsekwencje w dowolnych ilościach, czy częstotliwości.
Ogólnie sama kofeina (w postaci kawy) potrafi mi pomóc, jeżeli ból jest bardzo bardzo bardzo bardzo lekki. Pewnie ma to związek z tym, że solpadeine jakoś tam działa, a sam paracetamol już nie.
Dodam jeszcze, że tabletki solpadeine również czasami biorę, właśnie wtedy, kiedy mam nadzieję, że jakoś wystarczą, a nie mam możliwości zrobić roztworu, czy nie mam silniejszych leków. Chociaż mam wrażenie, że bardziej pomaga wiara w to, że pomogą, niż że faktycznie pomagają. Niestety pomagają na krótko - po dwóch, trzech godzinach zwykle trzeba powtórzyć dawkę.
Ergotamina / frimig. Pomaga naprawdę. Tylko na typowy ból migrenowy. Natomiast ma zaletę - jeśli wzięta jednego dnia, to potrafi nawet zapobiec trzydniówce. Z tym, że ergotamina to lek bardzo stary i są obawy, że też może trochę szkodzić (skutki uboczne). Frimig jest dość drogi.
Cinie. Lek bardzo dobry, szybko pomaga - zawsze. Ale tylko jednodniowo. Czyli trzeba by brać trzy razy. Minus - bardzo bardzo bardzo drogi. Do tego silny i obawa przed skutkami ubocznymi.
Generalnie jeśli by mówić o metodach naturalnych, to ja polecam smarowanie skroni mentolowym, eukaliptusowymi czy innymi ziołowymi chłodząco-rozgrzewającymi (w sensie tak chłodzące, że aż gorące, względnie na odwrót) substancjami, kiedyś był migrenol i pomagał, ale już dawno go nie ma. Czasem może to pomóc. Może być też w charakterze zimnych okładów nasączonych odrobiną tego typu substancji (np. aromatol, amol, czy np. te takie śmieszne cośki do ust mentolowe, którymi można posmarować skronie).
Ja zwykle zamykam się w pokoju, otwieram okna (jeżeli na zewnątrz jest chłodniej niż w pokoju) i je zasłaniam, żeby było ciemno i cicho, i staram się położyć. Jak nie jestem w stanie leżeć, bo głowa boli tak bardzo, że nasila się ból przy jej kładzeniu, to siadam na łóżku opierając się np. o zimną ścianę. Przydatna jest też miska pod ręką albo bliskość łazienki. Czasami po zwróceniu całej zawartości żołądka ból głowy się zmniejsza. Poza tym zwykle pozwala na wzięcie leku, który utrzyma się na tyle, by zaczął działać.
To tyle z moich i mamy doświadczeń. Niestety, u nas migreny są rodzinne. Ma babcia, ma mama, mam i ja. Liczę na to, że uda mi się dostać do mądrego i kompetentnego neurologa, który doradzi mi lek o działaniu zbliżonym do ergotaminy/frimigu (obkurczanie naczynek), ale żeby na sto procent nie szkodził na jelita. Termin mam na przyszły rok

Inna rzecz, że podobno bóle głowy mogą być odzwierciedleniem tego, że coś jest nie tak właśnie w jelitach. I na to rady nie ma...
A, i dodam w razie gdyby ktoś był ciekawy - u neurologa leczyłam się przez jakieś sześć lat (cała podstawówka), różnie - suplementując różne minerały, biorąc leki uspokajające i wiele innych, których nie pamiętam - i nic oczywiście to nie dawało. W końcu samo przeszło na parę lat, a zaczęło się znowu w klasie maturalnej. Przeszłam oczywiście wszystkie możliwe badania i nie wykazały nieprawidłowości.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w poszukiwaniu ukojenia w bólu
