fakt to zależy od osoby, nie ma jednej uniwersalnej metody, każdy musi sam zdecydować jak woli postępowaćleila pisze:nawet przyjaciólki z ogolniaka nie wiedzialy,raczej nie mówie

Moderatorzy: Anette28, Moderatorzy
fakt to zależy od osoby, nie ma jednej uniwersalnej metody, każdy musi sam zdecydować jak woli postępowaćleila pisze:nawet przyjaciólki z ogolniaka nie wiedzialy,raczej nie mówie
Zgodzę się z tym, chociaż powiem szczerze, że ja mam nieszczęsną tendencję do opowiadania o swojej chorobie wszystkim w koło (oczywiście mówię o przyjaciołach, o tych, których uważam za godnych zaufania, nie o ludziach "z ulicy";) Może teraz nie, ale wcześniej (gdy miałam aktywne objawy) robiłam to nagminnie, ponieważ miałam wrażenie, że inni powinni o tym wiedziec. Nie wiem czy to było dobre myślenie, ale ja wyszłam na tym dobrze:)Marekk pisze:Moim zdaniem powinno się powiedzieć swojemu najbliższemu otoczeniu, znajomym/przyjaciołom którym ufamy i wiemy że zachowają się odpowiednio. Już samo wygadanie się przynosi ulgę i uważam, że warto mieć kilku przyjaciół z którymi możemy porozmawiać na ten temat.
Z drugiej strony nie trzeba rozpowiadać wokół wszystkim o tym, po pierwsze większości osób tak naprawdę to nie interesuje i słusznieto jest tak jak z innymi naszymi tajemnicami, nie wszystkich wtajemniczamy w nie
Agu pisze:Natomiast jeżeli chodzi o reakcje innych, to mam sporo przemyśleń. I wydaje mi się, że duuża grupa ludzi naprawdę nie wie jak poradzi sobie z naszą chorobą, czy z informacją o niej.
Ja mówiąc znajomym nie chciałem, żeby w jakiś sposób mnie wspierali, chciałem po prostu żeby wiedzieli i nie dziwili się, że np czasem mogę mieć gorszy dzień. Praktycznie wszyscy zareagowali tak samo czyli przez chwilę pytali co i jak, czy może chce żeby jakoś pomogli jeśli są w stanie i tyle. Teraz od czasu do czasu pytają co i jak i to wszystko i to mi całkowicie odpowiada bo nikt z nich nie zaczął mnie traktować nawet w najmniejszym stopniu inaczej po tym jak się dowiedziałAgu pisze:O dziwo lepszym wsparciem byli przyjaciele. Nie wiem, może mają większy dystans?
To rzeczywiście była moja główna świadoma motywacja, do mówienia o chorobie. Usprawiedliwiałam się tym jak nic, bo miałam tak paskudne samopoczucie, bóle itd, że czasem się dziwie jakim cudem ci ludzie nie odpuścili sobie kontaktów ze mnąMarekk pisze:chciałem po prostu żeby wiedzieli i nie dziwili się, że np czasem mogę mieć gorszy dzień
A jak została potraktowana? Jeżeli możesz coś więcej powiedziec, to opowiedz proszę, bo ja rzeczywiście nigdy się z niczym złym nie spotkałam i nie wiem jak ludzie potrafią zareagowac w negatywny sposób.Coralie pisze:Ja mam inne doświadczenia niż Wy w tej kwestii. Kilka razy się sparzyłam i teraz o swoich chorobach informuję tylko najbliższe osoby. Zresztą po tym jak moja koleżanka z pracy została potraktowana przez zarówno pracowników, jak i szefów po tym, jak przyznała się do choroby, to już na pewno nikomu nie powiem...
U mnie z dalszą rodziną było podobnie;p Zwłaszcza tatuś nie mógł utrzyma języka za zębami (nawiasem mówiąc straszna z niego plotkara;p ), co mnie strasznie wnerwiało. Właśnie dlatego, że jak gadają głupoty, to trzeba siedziec i tego słuchac;) A u mnie mają już totalne używanie, bo nie jem mięsa od wielu lat. Moja chrzestna na przykład oczywiście myśli, że to od tego;) Na szczęście tylko onaNatomiast najgorzej wg mnie reaguje dalsza rodzina, która została wtajemniczona bez mojej wiedzy, o co mam niemałe pretensje do rodziców. Komentarze począwszy od tego, że wymyślam i wcale nie jestem na nic chora, po "no bo jak ty nic nie jesz to jak ty chcesz być zdrowa?" albo tłumaczenie mi jak powinna wyglądać zbalansowana dieta i że sama jestem sobie winna. Gdyby to byli znajomi, to by usłyszeli ode mnie co na ten temat myślę w dosadnych słowach, no ale rodzinie tak nie wypada, stąd jeszcze większy nerw![]()
Coralie pisze:no ale rodzinie tak nie wypada
Przyznam że do końca nie rozumiem takiego zachowania. Nie mam jakiegoś "ciętego języka", ale jeśli ktoś mówi po prostu głupoty z serii "dlaczego jesteś chory", "albo zrób to i to to wyzdrowiejesz" to daję do zrozumienia, że jasne dziękuję za troskę ale to co mówią to czyste brednie. Żeby było jasne, nie wychodzę z założenia, że to co mówią jest bez sensu, tylko jeśli doskonale wiem że to co mówi jest brednią to staram się wyprostować.Agu pisze:Właśnie dlatego, że jak gadają głupoty, to trzeba siedziec i tego słuchac;