Jesień chyba tak na mnie działa, te długie i zimne wieczory sprawiają, że zaczynam się zastanawiać nad pewnymi rzeczami.
Crohn troszeczkę odpuścił, więc zaczęłam żyć wykorzystując każdą minutę, kiedy dobrze się czułam. Zaczęłam robić rzeczy, o których jeszcze rok temu nawet bym nie pomyślała. Zaczynam powolutku realizować swoje plany i spełniać te 'mniejsze' marzenia.
Poczułam się tak fajnie, tak zdrowo. Mogę wszystko, mogę zjeść dużo nowych rzeczy, poimprezować, zapomnieć na moment o tych wszystkich przykrościach. Jestem też świadoma tego, że to wszystko może prysnąć jak bańka mydlana i znowu powtórzy się bolesny i krwawy scenariusz...
Ale nie o tym chciałam napisać...
Do założenia tego tematu skłoniła mnie ostatnia sytuacja. Moja koleżanka zapytała mnie ostatnio, czy mam już wybraną sukienkę i z kim idę na studniówkę. Kompletnie zaskoczyła mnie tym pytaniem. Ja zapomniałam o tym, że już w styczniu będę miała jedno z ważnych wydarzeń w moim życiu. Nie myślę o tym. Żyję z dnia na dzień. Nie mogę do końca nic zaplanować. Na przykład na dzisiaj miałam jakieś plany, ale kompletnie się pokrzyżowały. Wstałam rano z bólem brzucha, było mi niedobrze i do wc chodziłam częściej.
W takim momencie jestem na siebie zła. Nigdy nie może być dobrze, zawsze coś się dzieję. Jak myślę, że już jest ok to z dnia na dzień coś się psuje.
Czasem wydaje mi się, że żyję w innym świecie. Nie obchodzą mnie takie problemy, jakie mają moi rówieśnicy. Nie zastanawiam się gdzie będę imprezować w weekend, w co ubiorę się na studniówkę, jakie buty czy jaką kurtkę mam kupić na zimę i nie analizuję milion razy jakiś błahych sytuacji.
A czasem tak bardzo chciałabym się pożalić, że chłopak nie odpisuje mi na sms, czy na to, że się z nim pokłóciłam. Albo spędzać masę czasu w przymierzalni, robiąc fotki i przesyłać je do koleżanek czy robiąc jakieś inne 'typowe' rzeczy...
Czuje się chyba bardziej dojrzała niż inni. Łatwiej dogaduję się ze starszymi ode mnie osobami. Mam jakiś tam bagaż doświadczeń i inne spojrzenie na inne rzeczy. Nie wiem, czy to dobrze, czy to źle...? Może Wy też macie takie poczucie?
Wiadomo, że najlepiej czuję się w CuDownym gronie

A' propo studniówki chyba nie pójdę

