Post
autor: doelli » 26 paź 2009, 23:17
1. Przeciętne niemowlę, niestety zaraz po urodzeniu musiałam się zmagać ze śmiertelna chorobą-zostałam zarażona tężcem, najprawdopodobniej pielęgniarka zainfekowaną igłą pobrała mi krew z pięty, bo właśnie w tej okolicy ono wystąpiło.
2. Przez całe dzieciństwo miałam problemy z brzuchem, bardzo często mnie bolał i wypiłam chyba kilka litrów kropli miętowych, na widok mleka mnie mdliło, a już koszmarem było wypicie kożucha...inne choroby, tak jak wszystkie dzieci.
3. Wychowywałam się w rozbitej rodzinie, u dziadków, ciotek.
4. W wieku 14 lat doszły bóle głowy.
5. w 16 roku życia umiera babcia, bardzo, to przeżyłam, zaczęły się problemy ze szkołą, życie w ciągłym napięciu, wśród licznych problemów.
6. W wieku 20 lat po śmierci dziadka wyjeżdżam z domu, zmieniam miejsce zamieszania, tryb życia i właśnie wtedy, po roku, zaczęły się pierwsze symptomy choroby - bóle stawów, zwłaszcza w nadgarstku, paliczków, kolanowych, musiałam założyć okulary, bo pogorszył mi się wzrok, z czasem doszły jeszcze bóle w prawym boku, kilka dni przed okresem albo kiedy jadłam nieregularnie, biegunki po wypiciu mleka, musiałam zapomnieć o jedzeniu surówek, piciu kawy, w żadnym wypadku z dodatkiem śmietanki w proszku, dwie, trzy takie kawy fundowały mi w 100% atak choroby, a takk lubiłam tą śmietankę... Na początku, kiedy zaczynało boleć wystarczyło, że zwymiotowałam i przestawało boleć, potem niestety już taka metoda nie pomagała, dochodził ból, który z prawej strony z pod żebra promieniował na plecy umiejscawiając się w okolicy prawej łopatki i wtedy już ból stawał się nie do zniesienia, musiałam cały czas chodzić, nie mogłam dłużej wytrzymać w jednej pozycji, nie było mowy o leżeniu, zażywałam setki tabletek no-spy, które na początku pomagały z czasem, jednak i one zawodziły, a przeciwbólowe pozwalały na chwile snu. Zwykle, jak udało mi się zasnąć, ból przechodził, ale od południa znowu się zaczynało i tak zwykle trzy, cztery dni, doszły też hemoroidy, nie mogłam siadać, pod tyłek wkładałam poduszkę, one w miarę się uspokoiły, dają znać teraz jedynie przy intensywnej biegunce. Doszło do wyniszczenia organizmu, pobyty w szpitalu waga spadała do 41kg, ogólne osłabienie, ogromne pieczenie w przełyku, nie możność przełknięcia niczego poza obojętnymi płynami, w nocy pociłam się tak strasznie, że rano mogłam wykręcać piżamę i prześcieradło, wstawałam cała mokra, w ustach afty, w kale krew. to był taki najmocniejszy atak, potem już się ustabilizowało, pewne objawy się wyciszyły, pozostały bóle stawów-kolana, nadgarstki, ataki choroby następowały raz na dwa, trzy miesiące, czasami żyło sie w miarę, a czasami przechodziło się gehennę. Po wielu latach skończyło się to wszystko operacją i diagnozą CD.
7. W rodzinie ze strony babci występowała łuszczyca.
Posiadając najprawdopodobniej odziedziczoną skłonność do chorób z grupy autoagresji i słaby układ pokarmowy, ciągły stres, który od najmłodszych lat towarzyszył mi na co dzień, doprowadziło to do obudzenia się choroby CD. Coś w tym jest, bo zawsze kiedy zaczynały się jakieś trudniejsze momenty w życiu, zaostrzała się choroba.
doelli
Jak dobrze, że jesteście!