
wczesniej pracowalam w FENOMENALNEJ firmie, troche moge byc nieobiektywna, ale pracowalam pod monitoringiem, co w NICZYM mi nie przeszkadzalo, bo wiem, że czlowiek do pracy idzie pracowac a nie pic kawe, ani nie krasc papier. nie slyszalam nigdy o tym, żeby ktos okradl pracodawce, oczywiscie nie znaczy to ze nikt nie wyniosl papieru, bo tego nie wiem, ale nigdy nikt o tym nie mowil. Pracowalo nas w biurze jakos tak mniej wiecej ok. 120- 130 osob. pracodawca w zapewnial herbate, kawe, mleko, wode w baniakach, soki, cukier, sol, papier do rak, sprzety do pisania, kazdy mial swoj piornik, kalkulator, szszywacz, dziurkach itp... Zarobki bez szalow, wiadomo, ale za 4 dni pracy tyg,. na calym etacie warunki ok. ( taki wymiar pracy gwarantuje mi moja ustawa zawodowa) ale pracowalam od 8 do 16 z 15 minutowa przerwa. mialam takze ten luksus, ze jak szlam na swoja prywatna rozprawe to mnie nikt z tego nie rozliczal.
obecnie pracuje w administracji państowej NIE POTRAFIE SIE ODNALESC. Przychodze do pracy na 7:30, ale rownie dobrze moglabym przyjsc na 13 bo roboty nie ma za duzo. Kolezanki do 9 jedza sniadanie, pija kawe ida na fajke,jak ostatnio wzielam sie za rozdysponowanie poczty, to sie zdziwili, ze PO CO pracowac od razu jak sie przyjdzie do pracy... no szok. robi sie zamowienie na papier, na 20 koszulek, na segregator, nie rozumiem, to ktos to kradnie do domu??? do ksera trzeba isc ze swoim papierem w sensie ze ze swojego dzialu, moj komputer na ktorym pracuje laptop- na bide ma z 10 lat, do 14 juz dziala , trzeba go wylaczyc i wlaczyc, wtedy dziala ale duuuzo wolniej. oczywiscie swoja kawa herbata- ale to jakos rozumiem, najgorsze jest to ze uswiadomilam sobie ze NIC NIE WIEM O ZYCIU skoro sa ludzie co kradna z urzedu dlugopisy, papier, zszywki itp... ale najgorsze z najgorszych jest to ze dziewczyna z ktora pracuje bezposrednio pracuje tak... przychodzi na 7:30, robi sniadanie, je sniadanie, robi herbate- jest 8:30, mowi o tym, ze bdzie cos robic, szuka jakiegios plisku w komputerze, dzwoni gdzies wychodzi gdzies, jest 9, nie zrobila jescze nic, potem wykona jeszcze kilka telefonow, cos zaniesie, cos przyniesie, tak schodzi jej czas do 12, wtedy idzie na fajke na 15 minut, wraca, i dalej udaje ze cos robi, wpisze jakas poczte,. wyda jakis dokument, zaniesie poczte na dziennik zeby ktos ją wysłał, potem 40 minut siedzi w kuchni i albo je albo pije kawe, herbate,. opowiada o swoim urlopie... caly dzien usiluje gdzies zadzwonic ale zamiast zadzwonic to idzie do jakiejs kolezanki i z nia gada.... przelozona zleca jej cos, mowi " zrob to bo to pilne" a ona w tym momencie idzie wypisac sobie urlop i wraca za pol godziny.
dla mnie to strata jej czasu, bo gdyby sie zorganizowalal lepiej, to ja tam w ogole nie jestem potrzebna, bo ona to co ma zrobic zrobi w 2 godziny, a nie w 8. Nie wiem gdzie jets logika.
Ponieważ pracuje tam pare dni, to nie zajme przeciez stanowiska, ie zwroce jej uwagi, ale to jest marnowanie publicznej kasy,. moim zdaniem 3/4 urzedu jest do wymiany.
Ale chyba szybciej zrezygnuje z takiego udawania niz mi sie wydaje, bo sie nie nadaje do nic nie robienia....