strusiu73 pisze: ↑03 sie 2019, 11:24
To wynika z twojej wypowiedzi, że lepiej zacisnąć zęby i spiąć pośladki by nie poddawać się chorobie. Oczywiście na ile jest to możliwe

.
Pozdrawiam serdecznie
no tak, choć to wszystko do czasu. Ja tak "walczyłem" z chorobą i praca ok. 20 lat.
Idąc na rentę miałem wypracowane lata, a składki nie były małe, więc renta najniższa nie była. Fakt, na tej rencie nie pracowałem "aktywnie" w zakładach, ale coś tam zawodowo się robiło, tyle że jako budowlaniec , miałem możliwości, czasem jakiś projekt, itp.
A w domu to prace remontowe i ogrodowe na całego.
Ale i to do czasu, aż się po prostu dalej się nie dało, więcej leżenia i siedzenia w wc, a skończyło się resekcją j. grubego i ileostomią.
I widzisz wcześniej broniłem się przed nią póki mogłem (i musiałem ), bo "obowiązek" pracy i utrzymania "domu" i rodziny był najważniejszy.
Choć pewnie i to, że byłem pracoholikiem.
W podsumowaniu, to nie chodzi o to by poddawać się, akceptować chorowanie, ale nie udawać że jej nie ma. Leczyć się, wymuszać badania, kłaść się do szpitali, nie czekać i kombinować, że będzie lepiej. Edukować się i rozmawiać z lekarzami, pytać i chcieć ...itd..
Remisja kiedyś przyjdzie, a jak już będzie źle, to tez się nie upierać przed operacją, choć musi to być naprawdę konieczne i poprzedzone konsultacjami i brakiem odpowiedzi innych terapii i leków.
A stomia przywróciła komfort życia, naprawdę. Pewnie gdyby nie wiek i lata spędzone na rencie wróciłbym do aktywnej pracy, ale teraz już nie czuje tej presji, więc luzik, renta na stałe, nic nie muszę .