Hmmm... skąd ja to znam
Zazwyczaj bywa tak, że jak się lepiej czuje zjem czy łykne sobie coś niedozwolonego a potem to odchorowuje i wtedy obiecuje sobie nigdy więcej ale długo to nie trwa
Jesli cos mi wyraznie szkodzi wtedy tego unikam bo nie chce potem cierpieć
Nie ma na to jakiejś specjalnej recepty po prostu trzeba ćwiczyć silną wole
Nooo... Silna wola dobra rzecz. Ja wykorzystuję jeszcze wrodzone lenistwo Jak czegoś nie mam w domu, to nie chce mi się biegać do sklepu. Po prostu, czego oczy nie widzą, tego brzusiowi nie żal. Boli tylko przy okazji tygodniowych zakupów, ale tam silnej woli mi jeszcze (jak na razie ) nie brakuje.
Mam ten sam problem ale często pomaga mi myśl o tym jak było podczas zaostrzenia i mówie sobie "chcesz żeby znów tak było..... to lepiej nie ryzykuj". Oczywiście bez przesady czasami jak się ma na coś ochotę to nie ma mocnych
ja z sokow pije bobofruty a zakazane produkty jem z umiarem ( np. pol szklanki mleka, 2 kostki czekolady itd. ) Dzieki temu nie zapominam jak to smakuje
tak wogle to heja znowu tu zajżałem a tak do tematu to ja generalnie nie jem tego co mi szkodzi ale znalazłem coś co nie robi mi furrory w jelitach Uwaga proponuje wszystkim kubek kisla Taki instant np dr. Edkera albo Gelwe po jednym kubeczku nic sie nie dzieje a humorek wraca. Musicie uważać tylko i nie popełnić mojego błędu Sześć kisli to prawie tyle samo co jeden ... prawie robi dużą różnice
Pozdrawiam wszystkich Nat
22 lata - CU
...Ufać Bogu to wszystko co nam zostało...
Rozumiem tutaj wszystkich,naprawdę niekiedy ciężko jest zwłaszcza gdy ma się dołek to wtedy najczęściej sięgam po żelki,lub kisielki dr.Oetkera.Wiadomo nie popadać w paranoję bo to do niczego nie prowadzi.Ja tez tak miałam że jak cos odchorowałam to mówiłam "nigdy więcej" do czasu gd sie lepiej poczułam.Teraz mam większa i silniejszą wolę bo sobie przypominam najgorsze stany w mojej chorobie i od razu rączka wędruję z powrotem odkładając np.coca-colę.Teraz za mną chodzą chipsy,gazowane napoje ale się boję ryzykować bo nie mam pełnej remisji.Narazie zadowalm się flipsami i paluszkami kukurydzianymi hehe no co...
Ja (NA SZCZĘŚCIE ) nigdy nie lubiłam chipsów i gazowanych napojów... A Coca- Cola to dla mnie tylko obrzydliwie słodka chemia... No i 12 łyżeczek cukru w 0,5 l. Jestem wychowana na "Shape'ie"
Ale bez czekolady i żelków (najlepsze te kwaśne ) nie potrafię żyć...
Niemniej potrafię się powstrzymać przed jedzeniem np. smażonych rzeczy i wszystkich tych sztucznych ciast. Wogóle mnie do nich nie ciągnie, ale to strach nie siła...
Nie bój się cieni. One świadczą o tym, że gdzieś znajduje się światło...
a ja wlasnie nie moglam pszerzyc bez coli i chipsow no i popcornu ale teraz jakos nie ruszam tych zeczy, jak i roznych innych, i bardzo mnie to dziwi bo zawsze mialam bardzo slaba "silna wole " a tu jakos sie udaje. I nawet dzisiaj bylam na urodzinach mojej kochanej Tesciowej i byly ciasta z kremem i kurczaki pieczone i kotlety smarzone, a ja nic i tu sama siebie zaskakuje
RAZ JEST DOBRZE RAZ JEST ŹLE ALE ZAWSZE JEST JAKOŚ
Prawda manka?
Ja też nie mogłabym przeżyć bez coli,chipsów,niby takie śmieci a takie dobre Też często siebie zaskakuję,albo ja jem ale tylko tyle żeby był smaczek np. miałam ochotę na batona zjadłam pół i juz nie miałam bo "zapchałam" smmaczek