Dokładnie j/w. Liczenie kalorii to podstawa. Ludzie często nie mają pojęcia ile spożywają kalorii, często mówią ale ja jem mało, tylko gdyby to mało rozbić na czynniki pierwsze to nagle okazuje się że mały kotlecik jest w panierce (pieczywo z białej mąki a więc cukry proste które poza kaloriami podbijają nam dodatkowo insulinę) smażony w głębokim tłuszczu a to często drugie tyle kalorii co mięso w tym kotlecie ... takich przykładów można mnożyć. W ten sposób zjadamy niepotrzebne kalorie.
Druga strona medalu to zbyt duże obcięcie kalorii czy wręcz diety głodówkowe. Oto nagle regularnie odżywiany organizm dostaje sygnał że zakręcono mu kurek z kaloriami i co się dzieje? włącza się mechanizm obronny; przeżyć za szelką cenę a więc gromadzenie zapasów w buforach czyli tkance tłuszczowej.
Do wszystkiego trzeba podchodzić z głową i na spokojnie, moim zdaniem obcinanie w zakresie 10-20% kaloryczności to maks od którego zaczynamy. Z reguły powinno to być ok. 200kcal w dół. Jak waga znów stanie to kolejne 200 i tak do zamierzonego celu a potem wchodzimy na zero kaloryczne i utrzymujemy wagę. Prawda że proste?
Dodatkowo sa gotowe narzędzia które bardzo nam w tym mogą pomóc np. magdiet (prosty program do poszukania w necie, oblicza zapotrzebowanie i pomaga komponować jadłospis). korzystam z niego od dawna.
A sport? OK przyda się ale bardziej w celu zachowania sprawności, zdrowia, jędrności, ewentualnie pomoże nakręcić metabolizm ... ale do chudnięcia potrzeba czegoś więcej, nie jesteśmy w stanie spalić nadwyżki w ruchu, gdy zaraz nadbudujemy to z nawiązką w kuchni.
Temat przerobiłem na sobie jadąc z wagą i w góre i w dół w zakresie 20kg, nie stosowałem żadnych złotych środków bo wszystkie to ściema i skok na nasze portfele. Nic poza kontrolą kalorii (mniej lub bardziej świadomą) nie działa.