mosterdziej pisze: ↑19 lip 2018, 19:09
Nie wierzę, że jest coś gorszego niż Fortrans.
Gdy mąż pił Fortrans pierwszy raz, to też był przekonany, że nie ma nic gorszego

Jednak zmienił zdanie, gdy dostał do wypicia kontrast przed tomografią.
mosterdziej pisze: ↑19 lip 2018, 19:09
Chociaż kiedyś do pasażu podawali mi bodaj kredę (białe świństwo) i anyż (?) - nie pamiętam, wieki temu to było... ohyda. W przerwie pomiędzy seriami badań zrzygałem się prawie na pielęgniarkę
On akurat nie miał nigdy pasażu, ale ten kontrast przed TK też ocenił jako anyżkowy (ciekawe, z anyżem to przecież na pewno nie ma nic wspólnego) i też cudem tego nie zwymiotował.
Jego najgorsze doświadczenie smakowe w życiu.
Może dlatego, że nienawidzi tej przyprawy.
Nie wiemy, co to była za substancja konkretnie w tym doustnym kontraście, bo na wydruku z badania tego nie napisali, a mąż czuł się akurat wtedy tak tragicznie, że nie miał głowy do żadnych szczegółowych pytań.
Jak miał później zleconą enteroklizę MRI, to się aż ucieszył, że do tego badania zakładają sondę przez nos i nie trzeba pić żadnego paskudztwa
mosterdziej pisze: ↑19 lip 2018, 19:09
ogólnie poleciało ze mnie ze wszystkich stron, na szczęście ubikacja była pod ręką, więc nie było kompletnej tragedii
Takich sytuacji to mąż zaliczył w szpitalu kilka i niestety akurat nie było WC pod ręką...
Pocieszał się tym, że na oddziałach gastro to pewnie już niejedno widzieli

I faktycznie na nikim z personelu nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.
No i najważniejsze, że w tej klinice wszyscy - zarówno lekarze, jak i pielęgniarki oraz salowe - byli bardzo życzliwi, pomocni, tak naprawdę "z powołania"

W innym przypadku można by po takiej niefajnej akcji doświadczyć niezłej traumy.
Ale akurat do tamtej TK z tym nieszczęsnym kontrastem zalecili założyć pieluchomajtki na wszelki wypadek - i całe szczęście, bo dzięki temu wpadki nie było.
A przed enteroklizą jakoś nikt nie wspomniał o takim zabezpieczeniu, czego mąż bardzo żałował w trakcie badania, bo parcie jest jednak kosmiczne - ale jakoś się udało, bo to już była remisja.
W każdym razie - wątek o Lapacho, ale jeśli przypadkiem czyta to ktoś przed tego typu diagnostyką, to po tych męża doświadczeniach proponuję pomyśleć o pieluchomajtkach albo podobnym rozwiązaniu, bo wiem, że mąż nie jest w tej kwestii wyjątkiem, a po co ryzykować, zwłaszcza jeśli ktoś ma skłonność do biegunek i nagłych bolesnych parć.
A smak to jest jednak mega indywidualna sprawa.
Wg mnie Fortrans nie jest aż taki koszmarny, smakuje jak nieudana - słodkawa, a przy tym przesolona - zupa rybno-marchewkowa

No ale ja wypiłam tylko kilka łyków na spróbowanie, więc łatwo mi powiedzieć - gdybym miała wypić 4 litry, jak mój mąż, to też bym pewnie miała dość takich wrażeń.
Jemu udało się wypić zalecaną całość tylko dlatego, że rozpuszczał ten Fortrans w wodzie smakowej, dodawał mnóstwo soku z cytryny (świeżo wyciśniętego, tylko odcedzonego z tych "farfocli") i pił ten roztwór schłodzony (dzbanek trzymał w lodówce + duuużo kostek lodu).
A tytułowa herbata Lapacho dla mnie jest paskudna (cierpka, metaliczna, gorzka, kwaśna i pikantna jednocześnie), a wg teściowej (która ze względu na boreliozę pije kilka szklanek dziennie, oczywiście dodatkowo do leczenia właściwego, czyli m.in. antybiotyków) jest bardzo smaczna i przyjemnie "ziołowa", określa ją jako orzechowo-czekoladową, czego nie mogę pojąć
Jeśli chodzi o picie Lapacho w NZJ, to warto zwrócić uwagę na działania niepożądane:
Możliwe efekty uboczne:
Nudności, wymioty, bóle brzucha. W razie wystąpienia tych efektów ubocznych należy przestać przyjmować lapacho. Lapacho może też obniżać płodność u mężczyzn.
Cytat ze strony eherbata.
Hmm...

Także mąż raczej nie będzie ryzykować, nie tęskni za takimi objawami, a działanie lecznicze na NZJ to jest akurat wątpliwe.
We właściwości antybiotyczne Lapacho wierzę, bo jest wiele danych na ten temat, Indianie też to pili (i pewnie nadal piją) w takim celu.
Z powodu tych przeciwbakteryjnych właściwości teściowa to stosuje na boreliozę.