Przeglądam Wasze forum regularnie i stwierdziłam, że skoro już się udzielam, to wypadałoby się przedstawić.
Mam 22 lata i dość stresujący zawód, a moja "przygoda" z chorobą zaczęła się w zasadzie w 2007 roku. Oczywiście nie miałam wtedy pojęcia co to jest, chociaż trafiłam do szpitala z takimi bólami brzucha, że myślałam, że mi będą wyrostek wycinać. A tu nic. Było to dzień przed ważnym konkursem dla mnie, także po końskiej dawce leków przeciwbólowych doszliśmy do wniosku, że to stres. Potem było sporo spokoju i chociaż przytrafiające się raz na jakiś czas biegunki wysłały mnie alergologa, który stwierdził alergię pokarmową (na samych testach skórnych, a część "na oko"..), to żyłam w spokoju

Nadszedł rok 2010 i rozpoczęcie studiów. Przyznaję, że dało się popalić organizmowi poprzez fajki i alkohol oraz niezdrowe żarcie, więc nic dziwnego, że się w końcu na dobre zbuntował. Same bóle miałam kilka miesięcy a potem bite pół roku w

Fakt, zwlekałam z diagnozą, bo uważałam, że sama jestem sobie winna przez taki tryb życia i uznałam, że się uspokoję to przejdzie. Nie przeszło. Zaczęłam chodzić po gastrologach i miałam pierwszą kolonoskopię (nie musiałam pić tego obrzydliwego roztworu przed, bo przez półroczne biegunki miałam tak przeczyszczone kiszki, że po jednej szklance fortransu leciała ze mnie klarowna woda). Oprócz hemoroidów lekarze nic nie stwierdzili, pobrali wycinki, ale stwierdzili, że zaróżowiony punkt na jelicie to nic takiego i to wszystko wina mojej głowy, diety i stresu, dostałam tribux, kreon, meteospasmyl, imodium i do widzenia. Orzeczono IBS, bo nic mi nie było wg nich (pół roku na kiblu spędziłam, siedząc tam czasem po 20 razy dziennie..)
Faktycznie, zaczęłam trochę mądrzej się odżywiać (dość długo trzymałam ścisłą dietę i rzuciłam alkohol) i pomalutku zaczęło się uspokajać. Miałam w sumie porządne 3 lata spokoju. Przyznam, że ostatni rok zaczęłam się odżywiać dość ciężkostrawnym jedzeniem (lubię tłuste sery i smażone mięso) i w ogóle zaczęłam jeść za dużo. Do tego przeprowadzka za granicę, ciągła presja, stres, zachrzan po 14h dziennie i jedzenie o co najmniej dziwnych porach doprowadziły do tego, że znów objawy wróciły. Co ciekawe - chodziłam tu po lekarzach z powodu rąk (potrzebuję do pracy ich stuprocentowej sprawności), bo miałam koszmarne bóle w dłoniach i przedramieniu, trzęsą się okrutnie i wyrósł mi ganglion. Jak do tego znów odezwały się kiszki, lekarz, tym razem już zagraniczny, wysłał mnie do szpitala. Leżałam tam kilka dni i przyznam, że mi strzelili przegląd generalny, bo miałam po kilka badań codziennie. No i dopiero za granicą wyszło szydło z worka, że stan zapalny w jelicie jest, wycinki wróciły z analizy i 3 tygodnie temu padła diagnoza - Crohn.
Obecnie jestem na Budenofalku i Mesalzin i się naprawdę nieźle czuję, poza tym ten rzut nie był bardzo ciężki, w porównaniu do tego 3 lata temu, teraz nic mi nie jest

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dużo zdrowia Wam życzę

M